Joga z dramatem w tle


Sesja dla Hippie Habits
Jest rok 2012. Na oddział chirurgii urazowo-ortopedycznej miejscowego szpitala zostaje przyjęta młoda kobieta.

Powód: niefortunny upadek na rowerze
Rozpoznanie: zespół bólowy kręgosłupa szyjnego z rwą barkową
Diagnoza po szczegółowych badaniach: przepuklina krążka międzykręgowego uciskająca worek oponowy,struktury nerwowe i rdzeń kręgowy
Zalecenia: specjalistyczna konsultacja neurochirurgiczna, być może operacja, na pewno rehabilitacja
Wyrok: "Proszę zapomnieć o rowerze!"

Wracam do domu z nieruchomą lewą ręką i głową sparaliżowaną strachem. W tle wciąż rozbrzmiewają słowa pielęgniarki: " O Boże! Taka młoda, i co teraz? Ani nic podnieść, ani się schylić. No i uważać na przeciągi, bo to niebezpieczne. I rower też sobie darować, koniecznie!"


No właśnie, i co teraz? Skończyłam rehabilitację, jest jakby lepiej. Mniej boli, mogę wyprostować rękę. Z czuciem jeszcze kiepsko. Nawet nie wiedziałam jak ważna jest lewa ręka. Dopiero, gdy nie możesz jej używać zdajesz sobie z tego sprawę. 

Kolejny rok spędzam spokojnie, większość czasu na kanapie. Z tęsknotą spoglądam na rower, który rdzewieje w kącie. To była moja jedyna i ulubiona aktywność. Od braku ruchu zaczynają boleć inne kości. Fizycznie nie jest tak źle, ale psychicznie coraz trudniej. Nic już nie cieszy, bo w sumie nic się nie dzieje. Mam coraz mniej chęci do jakichkolwiek czynności. Najbardziej chce mi się płakać. To nie możliwe, żeby moje życie miało tak wyglądać już zawsze!  

Pewnego dnia, będąc już na skraju rozpaczy decyduję , że zacznę coś robić sama, w oczekiwaniu na kolejną wizytę u neurochirurga. Szukam w internecie ćwiczeń na odcinek szyjny kręgosłupa,  a wyszukiwarka wciąż wypluwa słowo joga. Joga to, joga tamto, joga siamto. Hmmm... pamiętam, że kiedyś koleżanka polecała mi jogę. Skwitowałam ją wtedy, że nie interesują mnie takie nudne zajęcia. Przecież tam się nawet nie można zmęczyć, nie to co na rowerze. Z ignorancją odrzuciłam coś czego nie znałam, stawiając na piedestale rower. A może właśnie ten rowerowy wypadek miał mi uświadomić, co mogę stracić przez klapki na oczach. Zatrzymać mnie na miejscu w nudnej pozycji, bym mogła spojrzeć na swoje życie z innego punktu widzenia.  Odczytałam to jako znak od losu i chwilę później wyginałam się na kocu wtórując sympatycznej pani z YouTube. Na kocu, bo nie miałam w domu maty, ale na początek wystarczy. Może się nie przekonam. 



Od razu zauważam, że wcale nie jest nudno i łatwo. Jestem mega zmęczona. Wybrałam 15-minutową sesję i nie dałam rady. Jestem cała mokra i .......szczęśliwa! Pierwszy raz od roku w mojej głowie świeci słońce. Czuję jak moje notorycznie zmarznięte kończyny zalewa fala przyjemnego ciepła. Słyszę jak krąży mi krew, jak bije serce i nie słyszę zlęknionej siebie w głowie. Ruszałam się i żyję! Niesamowita radość i niezapomniane uczucie. Miłość od pierwszego ćwiczenia.  Znalazłam dyscyplinę, która ruszyła moje ciało i zatrzymała umysł. Dokładnie tego potrzebowałam w tej chwili i tak właśnie zaczęła się moja jogowa przygoda.

Teraz mam już pewność, że nic się w życiu nie dzieje bez przyczyny. Czasem przytrafiają nam się  straszne rzeczy, ale gdy spojrzymy na nie z perspektywy czasu okazuje się, że tak miało być. Że korzyści jakie przyniosło to, z pozoru tragiczne wydarzenie, są nieocenione i zmieniły Twoje życie na lepsze. Dzisiaj jeżdżę rowerem setki kilometrów (klik), pływam, gram w tenisa i uprawiam ogród (klik). Kręgosłup niekiedy daje o sobie znać, np. gdy idzie ocieplenie. Wtedy zamieniam ćwiczenia na relaksację i daję sobie odpocząć. Bez chirurga i środków przeciwbólowych. Życie jest piękne! 

Co dała mi joga? 

  • brak dolegliwości bólowych ze strony kręgosłupa
  • giętkie i elastyczne ciało
  • siła i wzmocnione mięśnie
  • proste plecy
  • nauczyłam się oddychać (kawał o blondynce z nagranym wdech-wydech nie powinien nas śmieszyć, tylko uczyć 😉)
  • przyspieszony metabolizm (12 kg w dół na stałe)
  • zwiększona odporność organizmu 
  • redukcja stresu
  • równowaga psychiczna
  • znajomość swojego ciała i pełna akceptacja siebie
  • cierpliwość i koncentracja
  • świadome wybory żywieniowe (słuchając ciała wiesz co Ci służy)


Sesja dla Hippie Habits
I jeszcze bardzo ważna rzecz dla chcących ćwiczyć. Nie uczęszczam na zajęcia do żadnego studia jogi. Po prostu nie mam opcji w miejscu zamieszkania. Mam swoją matę, kurs z Portalu Yogi i ulubioną 15-minutową sekwencję vinyasy (klik) dobrą na wszystko. Tyle wystarczyło, by zadziały się powyższe zmiany. Staram się ćwiczyć regularnie dobierając praktykę do bieżących potrzeb. Internet jest w tej kwestii nieoceniony i tam też zawsze znajduję coś dla siebie. Jeśli Ty masz możliwość skorzystać z zajęć w realu, zachęcam. To ważne żeby ktoś fachowo przekazał Ci podstawy.
Codziennie robię postępy, ale nie zauważyłam u siebie  parcia na naukę coraz trudniejszych asan. Wszystko w swoim czasie i na miarę możliwości. Myślę nawet, że powtarzanie codziennie tej samej sekwencji przez dłuższy czas pozawala mi lepiej poznać siebie. Pokazuje mi moje mocne i słabe strony. Widzę, jak brak ruchu wpływa na moje ciało, że wystarczy tydzień przerwy, by tyły nóg znów strasznie ciągnęły podczas psa z głową w dół. Albo jak trudno utrzymać równowagę fizyczną, gdy w ciągu dnia ta psychiczna została zachwiana w stresowej sytuacji. Wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu i wciąż zmienia. Lepiej jem, lepiej śpię, lepiej wyglądam. Joga przybliżyła mnie do mego wnętrza. Sprawiła, że szanuję siebie, a w konsekwencji wszystko wokół. Dzięki niej wróciłam do natury. Teraz wiem, że szczęścia musimy szukać tylko w sobie, i że wystarczy kawałek podłogi, by do niego dotrzeć.  Spróbujcie, jeśli chcecie. Dla zabawy, tak po prostu.

P.S. Joga została wymyślona kilka tysięcy lat temu przez mężczyzn i dla mężczyzn. Panowie, nie tłumaczcie się więc, że to zniewieściałe ćwiczenia i nie spróbujecie 😉

NAMASTE💚




Zdjęcia mojego autorstwa. Copyright PHOTORZADCY

Komentarze

Prześlij komentarz